Mitsumaniaki Dzieciom

Szukaj na tym blogu

sobota, 29 września 2012

Regeneracja reflektorów

Przed procesem
Jakieś pół roku temu zauważyłem, że moje reflektory są dziwnie brudne. Niestety daremny był trud mój czyszczenia i polerowania. Werdykt pozostał jeden - zmatowiały sk.....y. Jak zaradzić temu problemowi? Szukać długo nie musiałem, bo członkiem forum świetnego jestem, a Mitsumaniakami się społeczność owa zowie.
Poszperałem, poszukałem i rozwiązanie problemu znalazłem, bo wielu ludzi ono dotyka.
Recepta:
- dwa papiery ścierne P1000 i P2000
- pasta lekko ścierna (np Tempo)
- mleczko polerskie
- lakier akrylowy bezbarwny (dla wtajemniczonych)
- płyn plus woda do oczyszczenia.
- taśma ochronna, nożyczki, rękawiczki ochronne (niekonieczne).

Jakże radosny, z myślą o zostaniu bohaterem we własnym...aucie, udałem się do jakże wiadomego sklepu...niestety rozczarowanie moje wielkie, bo jako łowca sprawdzić się nie mogłem i upolowałem tylko dwa rodzaje papieru ściernego.
Na drugi dzień, nabrawszy nowych sił, sukcesem zakończyły się zakupy i już gotowym był do czyszczenia.
Oto procedura:

  1. Płyn do mycia szyb, by umyć lampy na początku. 
  2. Papier ścierny 1000(około 5 min szlifowania w 1 kierunku, wzdłuż lampy). Na zmianę pryskać wodą i płynem do szyb.
  3. Papier ścierny 2000(około 10 min szlifowania w 1 kierunku, wzdłuż lampy). Na zmianę pryskać wodą i płynem do szyb.
  4. Pasta tempo. Wcierać kolistymi ruchami bez zostawiania do zeschnięcia, wycierać nonstop aż warstwa pasty zniknie. Nie żałować Tempa.
  5. Mleczko polerskie -  nasmarować, poczekać do wyschnięcia i zetrzeć. powtórzyć 2 razy. 
  6. Spłukać wodą.
  7. Umyć srodkiem do szyb, i przetrzeć suchą szmatka.
  8. Cieszyć się czystymi reflektorkami.
  9. Położyć lakier akrylowy bezbarwny - poczekać do utwarzdenia
  10. Przejechać pastą Tempo.

Pamiętać należy, aby dookoła reflektorów nakleić taśmę ochronną (taką jaką stosuje się przy malowaniu), bo można sobie dodatkowo lakier przeszlifować, a tego nie chcemy :).




Po polerce pastą Tempo
Po szlifie papierem P2000
Nie należy się zrażać, że po papierze P2000 reflektory są jeszcze matowe - jak wypolerujecie pastą Tempo, to zobaczycie, że wysiłek się opłacał ;).




Jak widać na zdjęciach poniżej - prawy reflektor jest przejrzysty w porównaniu z lewym.
Prawe oczko

Prawe oczko






EFEKT KOŃCOWY!!!!



 P.S. Oczywiście musiałem coś popieprzyć, jak to u mnie...Reflektory wyglądy ślicznie, pięknie i cudownie, więc ochoczo spryskałem jest akrylem bezbarwnym...niestety zrobiłem to tak nieudolnie, że musiałem ponownie całą procedurę powtarzać.


piątek, 28 września 2012

Wymiana rozrządu i akumulatora a przy okazji coś innego :)

Długo nie pisałem, ale też nie działo się nic szczególnego w życiu moim i mojego miśka. Przez ten czas auto nie psuło się, nie dostarczało przykrych niespodzianek...ot dobre japońskie auto ;).

A tak na poważnie, to wydarzyły się trzy ważne rzeczy.
W tym roku (na początku lipca) ponownie odwiedziliśmy Słowację - kolejne 900 kilometrów przejechane bez zająknięcia i to z 4 osobami i bagażem na pokładzie. Spalił też bardzo dobrze, bo maks 6,5 litra na 100km.

Drugą sprawą było widmo wymiany rozrządu - misiek ma ponad 160 tys km, a poprzedni rozrząd wymieniany był przy 90 000 km.
Zawsze wypadał jakiś wyjazd - a to do roboty, a to na zjazd podyplomówki do Krakowa.
Jak już zdecydowałem się udać do mechanika, to okazało się, że ma w tym czasie urlop. Z jednej strony to nawet dobrze, bo on zbyt tani nie jest.
Przypadkiem udało mi się znaleźć taniego i dobrego mechanika niedaleko mojego miasta, który po dwóch dniach, wymianie rozrządu oraz dwóch pasków klinowych zażyczył sobie tylko 550,-. Dla mnie cudowna cena :).
Ponadto na moją prośbę sprawdził sprzęgło i przednie zawieszenie. Okazało się, że wszystko jest ok, a ja miałem wrażenie, że zaczyna piszczeć łożysko sprzęgła. Ale przednie zawieszenie nadal mnie zastanawia, bo wydobywają się z niego takie głuche puknięcia przy skręconych kołach - to już trzeci mechanik, który nic nie zauważył :).

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie miał jakiś dziwnych problemów. Jeden z wymienianych pasków klinowych napędza sprężarkę klimatyzacji. Dziwnym trafem spojrzałem na to koło pasowe i oczy miałem literalnie jak pięciozłotówki - koło stoi w miejscu a pasek ślizga się po nim....przyglądam się dokładnie - od lewej strony śruby ewidentnie stoją w miejscu.
Szczerze nigdy wcześniej nie zwracałem na to uwagi , ale stało się i pełen obaw czy wszystko jest ok, napisałem do użytkownika forum Mitsumaniaków. On potwierdził, że u niego się obraca...
W rodzinie jest jeszcze jedno auto z klimatyzacją, więc zaglądnąłem do wnętrza - na moje oko koło pasowe też stoi w miejscu - widocznie tak ma być.
Po tygodniu czasu, przy okazji montowania nowego akumulatora (patrz niżej) znowu zwróciłem uwagę na to koło pasowe od klimy i....hahaha...sam zacząłem się śmiać z siebie. Wewnętrzna część obraca się, a zewnętrzna - ta z tymi śrubami stoi w miejscu (dopiero po załączeniu klimy obraca się). Jestem bardziej ślepy niż mi się wydaje ;).

Tercio. Jakoś dwa lata temu mechanik przeprowadził kontrolę akumulatora i okazało się, że ma on już tylko 60%. Od tego czasu alarm wyładował akumulator (http://mojspacestar.blogspot.com/2012/02/nieprzyjemna-przygoda-ale-za-to-pena.html), przyszły duże mrozy (odpalał bez problemu), po raz drugi się wyładował akumulator.
Po odbiorze auta od mechanika zostało mi trochę gotówki, więc postanowiłem kupić mojemu miśkowi świeżą bateryjkę.
Miałem dylemat pomiędzy Vartą
60ah540A(http://www.sklepcentra.pl/sklep/akumulator-60ah-540a-varta-blue-p-472.html) a Centrą Futurą 64ah 640A (http://www.sklepcentra.pl/sklep/akumulator-centra-futura-64ah-640a-ca640-p-192.html). Nie chciałem kupować w sklepie internetowym, dlatego, że po primo wolałem obejrzeć aku z bliska, a po secundo znalazłem dobry sklep z dobrym doradcą i dobrą ceną (315,- podobnie wyszłoby z przesyłką).
Czas pokaże jak będzie sprawował się akumulator.


W ferworze wydatków na autko postanowiłem zaszaleć i kupiłem do swojego miśka apteczkę zgodną z normą DIN 13164 za 40,- w Kauflandzie :).


wtorek, 26 czerwca 2012

Podwójna ścieżka dźwiękowa w pliku filmowym

Czasami zdarza się, że plik filmowy, który posiadamy ma dwie ścieżki dźwiękowe (np. niemiecką i francuską) i obie nakładają się na siebie.

Pojawia nam się taki oto komunikat, klikamy "ok", film się zaczyna, i co? słyszymy dwie ścieżki dźwiękowe... Wcale nie trzeba ściągać tych programów wymienionych w komunikacie po lewej stronie...Dlaczego? Bo np. ja używam paczki "K-Lite Codec" i tam jest już Haali Media Spliter, który w ogóle nie jest pomocny (przy wyborze odpowiednich funkcji).

No to jak to zrobić, żeby działało...ano po prostu przy pomocy FFDShow - gdy odtwarzamy taki plik filmowy, to pojawiają nam się dwie ikonki ffdshow.








Teraz w jedną (w zależności od wyboru języka) kliknąć ppm, wybrać "ffdshow Audio Decoder".



 Po lewej stronie klinąć "Volume" i  w oknie po prawej ustawić "Master Volume" na zero %.



czwartek, 7 czerwca 2012

Słowacko - polskie wakacje cz.2

Witam serdecznie,

Dzisiaj opiszę, kolejną - polską - część zeszło-wakacyjnych wojaży moim Miśkiem.
Ze Słowacji wróciliśmy po południu 15.07(patrz poprzedni post) , a już następnego dnia z samego rana jechaliśmy do Zakopanego.
W ostatnim poście nie dopisałem, że przez powrotną drogę niepokoiły mnie dziwne dźwięki dobiegające z tyłu podczas pokonywania nierówności - na moje ucho z lewej strony. Dziwne to było, bo przed wyjazdem wymienione zostały wszystkie amortyzatory. Koniec końców obstawiłem na 90%, że jest to śruba chlapacza, która ociera o koło. A o to dlaczego:

  1. Tylny zderzak jest lekko pęknięty z lewej strony, przez co jest trochę obniżony,
  2. Felgi (15") i Opony (185/65) są niestandardowe - czytaj większe,
  3. Auto było dosyć załadowane (sprężyny nie są już najnowsze), więc tył "siedział", co dodatkowo zmniejszało odległość koła od śruby (w pierwszym poście pisałem, co to za śruba)
  4. Podczas przejeżdżania po nierównościach zarówno koło jak i (pęknięty) zderzak poruszały się (skakały), a ponieważ odległość dzieląca je jest niewielka, to ocierają o siebie.
Wracając do głównego tematu, wyjechaliśmy z domu dziewczyny o 8 rano razem z jedną koleżanką (przy okazji odwożąc jej chłopaka do Kluczborka), tak aby nie spiesząc się, dojechać wczesnym popołudniem i mieć jeszcze czas na jakąś wędrówkę po górach :). Wybrałem najszybszą trasę, tzn. 11 do Bytomia, potem kawałek 97 do Katowic, a stamtąd A4 do Krakowa.
Zaraz za drugimi bramkami odbiłem w prawo na obwodnicę Krakowa (Kraków - Południe), a z kolei niedługo potem w 7 (kierunek Chyżne, Zakopane). Mniej więcej na wysokości Rabki - Zdrój jest rozwidlenie dróg: 7 do Chyżnego, i 47 do Zakopanego (mapa link).




Jeśli chodzi o sieć telefoniczną to oczywiście najlepiej łapie Plus (wszystkie schroniska mają połączenia internetowe z Plusa). Orange jeszcze w Polsce łapie słowacki odpowiednik, a co do T-Mobile nie mam danych :).


Dzień pierwszy
Kolejność i kolory szlaków: zielony 1h20', żółty 45' (wąwóz i jaskinia), zielony 1h05'


Po dojechaniu do pensjonatu (ul. Bachledy), rozpakowaliśmy się, napoiliśmy, najedliśmy i...w drogę :). Wybraliśmy coś łatwego na pierwszy dzień -> Wąwóz Kraków (Smocza Jama).
Znajduje się on z boku Doliny Kościeliskiej, tak więc na początkowy parking dojechaliśmy autem, a stamtąd około 1h10' szliśmy Doliną. Przez sam wąwóz idzie się wąską ścieżką pomiędzy wielkimi skałami, wypełnioną mniejszymi lub większymi kamieniami.
Po pewnym czasie doszliśmy do metalowej drabinki - w zasadzie są dwie drabinki, a potem wąska i stroma ścieżka z łańcuchami - także wejście dostarcza nie lada rozrywki :). Doszliśmy w końcu do Jamy zwanej Smoczą i tutaj zaczęła się prawdziwa zabawa. W samej jaskini jest ciemno jak w .... (wejście i wyjście są tak ułożone, że praktycznie nie wpada tam żadne światło), a poza tym mokro i cholernie ślisko.  Aby wyjść z jaskini (można wrócić i obejść ją na około, ale co to byłaby za zabawa ;) ) trzeba wspiąć się po bardzo stromej, śliskiej - mieszanka ziemi, wody, piasku i kamieni, a dodatkowym utrudnieniem jest gładka powierzchnia - skale.
Najpierw oświetliłem sobie drogę telefonem (stary miał jeszcze flesza) drogę, aby znaleźć jakieś zagłębienia w skale, służące za podparcie dla stóp. Wyglądało to, co najmniej komicznie - w jednej ręce łańcuch (który notabene też jest śliski i brudny, bo leży luzem na skale - trzeba go napiąć), w drugiej telefon i szukanie prawie po omacku stopą miejsca do podparcia.

Jako, że wyszedłem pierwszy "na powierzchnię", to mówiłem dziewczynom z tyłu, gdzie mają stawiać nogi (oświetlając w miarę możliwości telefonem) i tak wspólnymi siłami wypełzliśmy umorusani z cudownej Smoczej Jaskini.
Potem zeszliśmy do Kościeliskiej i udaliśmy się z powrotem na parking - bardzo fajne wrażenia.
P.S. Jest taka jedna jaskinia, w której strop jest tak nisko, że trzeba chodzić na czworaka, ponadto brodząc w wodzie - MUSZĘ TAM KONIECZNIE ISĆ!!! :)


Dzień drugi
Kolejność i kolory szlaków: zielony 2h00', papieski 50', czerwony 1h35', czerwony 1h40', zielony 1h40'


Tym razem wybraliśmy do zdobycia Trzydniowiański Wierch (1758). Idzie się do niego z Doliny Chochołowskiej - niedługo przed schroniskiem, po około 2 godzinach marszu, znajdują się stare góralskie budynki gospodarcze i tam też jest odbicie szlaku czerwonego oraz papieskiego (Polana Chochołowska).
Upał był wtedy niemiłosierny, toteż zrobiliśmy sobie krótką przerwę i... nie zapomnę min dziewczyn, gdy nagle z budynku za nami wychodzi młoda krowa - bezcenne :).
Po tej zabawnej przygodzie ruszyliśmy dalej, najpierw do końca szlaku papieskiego (Dolina Jarząbcza) (ok. 50') a potem przez 1h30' do góry, początkowo w miarę łatwo :). Pamiętam, że ostatnie 30 minut dało nieźle popalić (niczym ostatni fragment wejścia na Wołowiec - Ci, którzy byli wiedzą o co chodzi), bo wejście było bardzo ciężkie i musiałem chodzić skosami (tzn. z lewa na prawo), żeby było łatwiej (oczywiście ani skrawka cienia) - na szczęście widoki rekompensowały trud :).

Po dojściu na szczyt równie dobrze mógłbym nie mieć nóg... Zrobiliśmy sobie ok. 20 minut przerwy, a potem ok. 1h:30' w dół. Ścieżka była najpierw prosta, w sensie prowadziła w dół, ale bez większych uskoków. Po dojściu do lasu zaczynają się schody - dosłownie - kamienie zabezpieczone kawałkami drewna. Mogłoby się wydawać, że każde zejście jest lepsze niż wspinanie się, ale nie po takim czymś :).
Po dojściu do Chochołowskiej, udaliśmy się z powrotem do auta, które zostawiliśmy na parkingu zaraz przed wejściem (za cały dzień 20,- :\ ).

Dzień trzeci
Kolejność i kolory szlaków: zielony '45, żółty '30, zielony '20, powrót tą samą drogą


W tym dniu wybór padł na Nosal. Wspinaczkę zaczęliśmy od Jaszczurówki i po 45 minutach doszliśmy do Polany Olczyskiej, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek (najzwyklejsze kanapki, ale po takim wysiłku smakują niemal jak Polędwica Wellington :) ).
Dalsza droga to około 30 minut przez las i towarzyszące temu odgłosy pił łańcuchowych :) (była akurat ścinka drzew). Dosyć spore wrażenie robi toczący się w dół, kilkunastu metrowy pień :).
Ostatnie dwadzieścia minut to wspinaczka po schodach, a w ostatnim etapie po dosyć stromej skale.
Sam szczyt jest mały (a ludzi na nim "od groma"), skalisty i ostry, ale widok piękny :).
Droga powrotna niestety zachmurzona, a pod koniec lunął deszcz...ale sama wycieczka udana :).

Dzień czwarty


Ten dzień zaplanowaliśmy jako spokojny. Wybraliśmy sobie Muzeum Pod Kuźniczym Młotem (http://www.muzeum.podhale.pl/index.php?k=adres). Adres na mapie znaleziony, parking niedaleko też (zbyt leniwi byliśmy, żeby tłuc się busem ;) ). Wszytko pięknie i super, aż do momentu dotarcia pod wskazany adres...okazało się, że muzeum jest nieczynne z powodu przeprowadzki...hahaha.


Dzień piąty
Kolejność i kolory szlaków: czerwony (od Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów); zielony 1h25'; czarny 45'


Kolejne dwie noce mieliśmy zarezerwowane w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.
Mitsu miał zostać na strzeżonym parkingu przy wejściu na szlak. Kolejka na parking miała ze dwa kilometry - początek szlaku jest wspólny z drogą prowadzącą na Morskie Oko, więc wiadomo, że jest to pierwszy punkt (przed Kasprowym) górskich wycieczek dla 70% turystów w zakopanem...przepraszam, na pierwszym są Krupówki...
W każdym razie, parkujący na strzeżonym jest uprzywilejowany :) (oczywiście po rozmowie z panem kierującym ruchem) i spokojnie wyprzedziłem cały sznurek parkując miśka w wydzielonej strefie. Ta przyjemność kosztowała nas kilkadziesiąt złotych (60 albo 80, nie pamiętam teraz dokładnie), ale Space był przynajmniej chroniony elektrycznym pastuchem.
Od początku dnia pogoda nie zachęcała do wycieczek - pochmurno, chłodno...ale najgorsze było to, że po kilkuset metrach wędrówki zastała nas ostra burza i ogromna ulewa - wszyscy chowali się na  boki drogi, gdzie jakiekolwiek schronienie dawały gęste drzewa.
Po przejściu burzy, mimo padającego deszczu postanowiliśmy iść dalej - na szczęście po około kilometrze niebo się przejaśniło :).

Krótko wyjaśnię, że szlak do Morskiego Oka ma postać asfaltowej drogi (umożliwia to wjazd dorożkom, bywa, że czasami przeciążonych). Przy Wodogrzmotach Mickiewicza jest dbicie w kierunku 5 Stawów. Od tego momentu idziemy (wspinamy się) typowo leśnym, górskim szlakiem - wąsko, kamieniście, ślisko :).
Do schroniska dotarliśmy w słoneczną pogodę :) (parę godzin później była taka mgła, że na metr nic nie było widać).
Pokój mieliśmy zarezerwowany 10-cio osobowy (2 czy 3 jest ciężko dostać) - z wysypianiem trochę ciężko, ale dało radę :). 
Po przybyciu, zameldowaliśmy się, rozpakowaliśmy i poszliśmy coś zjeść do stołówki (ceny trochę wysokie), a potem spać :)



Dzień szósty
Kolejność i kolory szlaków: niebieski 10'; żółty 2h00'; Powrót: żółty 1h30'; niebieski '10

W ten dzień obudziliśmy się z dziewczyną około 6 rano i od razu postanowiliśmy wyruszyć na szlak (koleżanka smacznie spała). Po pierwsze dlatego, że po południu mógł spaść deszcz, a po drugie dlatego, że o tej porze jest bardzo mało ludzi na szlaku :).
Po szybkim śniadaniu i przygotowaniu wyruszyliśmy na Przełęcz Krzyżne.
Początek jak i dalsza część szlaku jest w miarę łatwa - częste wzniesienia i spadki pośród kosodrzewiny.
Problem zaczyna się około 40 minut przed przełęczą...Jak stałem i patrzyłem w górę, to się tylko przeżegnałem...Generalnie lita skała, słabo widoczne oznaczenie szlaku i ostra wspinaczka - czasami trafią się jakieś kamienne schody.

Gdy dosyć zmęczeni dotarliśmy do szczytu, pogoda niestety nie dopisała - w kierunku Doliny Pańszczycy widoczności, a w kierunku Pięciu Stawów, co chwila ustępowała i wracała mgła (efekt jest fascynujący, ale jak ogląda się go z daleka, a nie wędruje na szlaku ;) ).
Podczas odpoczynku postanowiliśmy zadzwonić do koleżanki pozostawionej w schronisku - jakże była zdziwiona, że nas nie ma ;).
Powrót był w miarę łatwy, pomijając pierwsze 30 minut...ostatnie 15 minut przed dojściem do schroniska szliśmy we mgle...



Dzień siódmy
Kolejność i kolory szlaków: niebieski 10'; zielony 1h40'; czerwony do parkingu


Wstaliśmy koło 7 lub 8, ponieważ chcieliśmy jak najszybciej dojść do auta i wyjechać w drogę powrotną do domu. Niestety pogoda była bardzo zła - wiało, padało, a na domiar złego nie miałem żadnych normalnych spodni, czy bluzy (oprócz kurtki przeciwdeszczowej). 
Mniej więcej w połowie drogi deszcz ustał i reszta trasy minęła w suchej, aczkolwiek parnej atmosferze ;).
Po dojściu do auta zapakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Obiad zjedliśmy w restauracji Krakowiacy i Górale przy zakopiance. Czemu tam? Ano dlatego, że jedzenie tam jest na wagę (serio :) ) - frytki, ziemniaki, mięso...słowem czego dusza zapragnie, no i smaczne :).
Potem już tylko droga powrotna do Baranowa..."tylko".... mandat w Oleśnie, ale na szczęście tylko 50 zł :).


Jedzenie
W schronisku jedzeniem naszym były kanapki albo ciepły posiłek na stołówce (ceny spore, nawet dla mieszkańców nie ma zniżek, a szkoda...).
W Zakopanem, niedaleko naszego miejsca zamieszkania były dwie gospody (ten sam właściciel: Karczma "Góralsko Izba" ) - jedna jest na początku ul. Bachledy (zaraz przy zjeździe z Kasprowicza), a druga na Bachledy 4.
Jedzenie jest pyszne i ceny są naprawdę przyzwoite  - także polecam :)

sobota, 2 czerwca 2012

Wymiana dźwigni/przełącznika wycieraczek w Space Star

Kilka słów wstępu
Mój Spejs to wersja family, czyli ta uboższa... Jednak są pewne rzeczy, które można tanim kosztem usprawnić,  aby zbliżyć go do wersji Comfort.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem to zamontowanie regulatora podświetlenia deski rozdzielczej. Fabrycznie (przez dealera) wiązka została zapętlona, a w miejsce "regulatora" wstawiona dioda alarmu (opis zamontowania w innym poście).
Kolejną rzeczą była wymiana regulatora wycieraczek. Mój, fabryczny, posiadał tylko jedną (ustaloną z góry) prędkość przerywanej pracy. Wyższe wersje wyposażenia miały możliwość regulacji (pierścień regulujący czas pracy).
Po zamówieniu na allegro odpowiedniego przełącznika (mój koszt to około 50zł) wymieniłem go, co okazało się niebywale proste.

INSTRUKCJA

1. Najpierw odkręcamy trzy śruby krzyżakowe.


















2. Następnie delikatnie rozdzielamy połówki obudowy kolumny kierownicy, poprzez rozdzielenie plastików.






3. Kolejną czynnością jest rozpięcie kostki elektrycznej. Należy wcisnąć taki mały "dżings" i mocno pociągnąć kostkę w stronę liczników.


















4. Teraz trzeba wykręcić dwie śruby krzyżażokowe (wersja 2004 poliftowa -> inne wersje mogą mieć TORX-y) przytrzymujące mechanizm dźwigni.



5. Po w/w czynności wystarczy pociągnąć całość w kierunku szyby pasażera.

















6. Montaż nowej dźwigni to powtórzenie w.w kroków czyli wsunięcie nowej dźwigni, przykręcenie jej dwoma śrubami, podpięcie kostki elektrycznej.

























7. Zanim założymy obudowę warto sprawdzić działanie kostki. Po pozytywnym wyniku, możemy zamontować obudowę i  przykręcić ją śrubami.

8. GOTOWE!!! :)

F I L M    P R E Z E N T U J Ą C Y   D Z I A Ł A N I E


poniedziałek, 30 kwietnia 2012

160000 km wybiło na liczniku!!!

Dnia 27 kwietnia roku pańskiego 2012 mojemu Spejsowi wybiło na budziku 160 tysięcy km.
Na dwieście kilometrów przed, pamiętałem o tym i myślałem czy nie uczcić chwili, gdy pojawi się ta liczba.
Koniec końców na stacji w Bytomiu zauważyłem, że przespałem tą chwilę, bo Misiek miał na liczniku 160022... Z tej okazji dostał paliwa do pełna...a tak naprawdę cena PB 95 wynosiła 5,71 co w obecnej chwili jest chyba najniższą ceną :), więc trza było korzystać :).

Jeśli chodzi o usterkowość, to do tej pory jedyną usterką była awaria sondy lambda, nie powodująca jakiś znacznych problemów w jeździe. Pomijam oczywiście wymianę elementów zużywających się normalnie czyli hamulców, amortyzatorów, itp.

Do tej pory jestem ze Space Stara bardzo zadowolony i oby było tak dalej :)

środa, 7 marca 2012

Wymiana żarówki pod pokrętłami nawiewu (demontaż konsoli środkowej)

Witam serdecznie,

Dzisiaj, jako, że w końcu się za to wziąłem, pokażę Wam, jak wymienić w Space Starze żarówkę w konsoli - tą oświetlającą pokrętła od nawiewu. Jest to w miarę łatwa czynność i nie powinna zająć więcej niż 30 minut.

Pierwszą czynnością jaką należy zrobić jest wyjęcie radia - ułatwi to późniejszy demontaż konsoli.
Następnie należy lekko podważyć pokrętła od regulacji nawiewu i wyciągnąć je. Pod dwoma największymi - od temperatury i od rodzaju nawiewu - znajdują się dwie śruby, które odkręcamy. Najlepiej odkładać śruby w jedno miejsce, żeby się nie pogubiły (ja wkładam je w miejsce na napoje).

Teraz możemy już zacząć demontować konsolę. Najlepiej użyć płaskiego śrubokręta i owinąć na nim kawałek szmatki, żeby nie porysować plastików.

Śrubokręt wkładamy w szczelinę pomiędzy konsolą a resztą plastików i lekko podważamy, aż puści zacisk (u mnie łatwiej odskakuje dół, więc możecie spróbować tak, jak ja).
Kiedy dół jest już rozczepiony, trzeba to samo zrobić w miejscu nad górnymi kratkami nawiewu.
Teraz możemy już wyciągnąć konsolę, ale robimy to delikatnie, ponieważ możemy pourywać wiązki kabli od "awaryjnych" i zapalniczki. O ile zapalniczkę odłącza się łatwo, to przy awaryjnych jest ciężej, a to dlatego, że dostęp do złączki jest trudniejszy.


Po rozczepieniu i wyjęciu wszystkiego, oczom naszym ukazuje się wnętrze niczym u robota ;).
Teraz musimy odkręcić  3 czarne klawisze (klima, ogrzewanie tylnej szyby i zamknięty obieg). Jest to bardzo proste, bo wystarczy odkręcić dwie śruby. Pod czarnym plastikiem znajdują się 3 gumowe przyciski i 3 diody przylutowane do płytki - należy uważać, żeby
ich nie połamać.
Teraz musimy odkręcić taki przezroczysty kawałek plastiku - czyli kolejne dwie śrubki do kolekcji :).

  
Nasze tytułowe żarówki to są takie niebieskie owalne kształty - znajdują się po przekątnej pokrętła regulacji prędkości wiatraka (na godzinie 5 i 11). Aby je wyjąć, należy je delikatnie przekręcić i wyjąć - najlepiej złapać ją z tyłu za taki szary plastik. Trzeba uważać, aby przy odginaniu nie połamać płytki!!!. Teraz wystarczy wyjąć żarówkę z tego plastiku, zdjąć z niej niebieski, gumowy kapturek i wsadzić nową - koszt ok. 70 groszy :).



Wszystko składamy w odwrotnej kolejności.
PAMIĘTAJCIE O PODŁĄCZENIU ZAPALNICZKI I ŚWIATEŁ AWARYJNYCH!!!
Inaczej będziecie musieli jeszcze raz rozbierać konsolę :), a poza tym nie będą Wam działać zwykłe kierunkowskazy  :\...
Życzę owocnej wymiany :)